Stopień do nieba

Nie wie, że coś jest niemożliwe. Może inaczej, dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Testuje różne scenariusze, dobrze się przy tym bawiąc. Bo co ma do stracenia? Potrafi włożyć palec do ognia, bo nie wie, że ją zaboli. Ale tym samym uczy się i staje się coraz bardziej inteligentna. Nie ma oporów, żeby przyznać się, że czegoś nie wie. Więcej, wie, że nic nie wie. Wie też, że aby znaleźć to czego się szuka, czasem trzeba się zgubić. Zadaje pytania do znudzenia. Ma duże oczy. Otwiera je szeroko. Z emocji, ze zdziwienia, z zachwutu, z ekscytacji. I nie potrzebuje sztucznie zaciskać ołówka między zębami, żeby zmuszać się do śmiechu, ona śmieje się całą sobą, tak że kurze łapki pojawiają się w kącikach jej dużych oczu. Ma w sobie niewymuszony francuski luz. Nonszalancka i szykowna zarazem. I jest jak wirus, zaraźliwa. No chyba że ktoś jest bardzo odporny. Czasem na starcie nie wie, jak długo zajmie jej podróż, co i kogo spotka po drodze, wie, że dotrze TAM, gdzie chce, z ludźmi, którzy pojawią się na różnych zakrętach. Może gdyby nie te zakręty, ci ludzie nie pojawiliby się w pełnej okazałości? I pewnie że ta podróż utkana jest z niepewności, ale ta niepewność nadaje tej podróży pikanterii! Inaczej byłoby mdło i przewidywalnie.

W tym szaleństwie jest metoda. Chociaż ona zaprowadzi Ciebie tam, gdzie logika Ciebie nie zaprowadzi, wcale nielogiczna nie jest. Znajduje swoje tempo na tu i teraz, dla niej najlepsze. Czasem sprintem, czasem chodem, ale zawsze do przodu, bo wie, że nie idąc do przodu, nie tyle stoisz w miejscu, co się cofasz. Popełnia błędy, wywraca się, obijając sobie kolana w działaniu, nie w gadaniu i gdybaniu. Działa i sprawdza. W realu. Nie w wyobrażeniach. Szepce Tobie do ucha „Miej odwagę podążać za swoim sercem i intuicją. One jakimś cudem już wiedzą, kim tak naprawdę chcesz zostać”. Gdyby nie ona, może nie powstałaby teoria względności, sam Einstein, powiedział, że nie miał wybitnych talentów, miał za to ją. I pewnie ją miał na myśli Kubuś Puchatek, który mówił, żeby nie czekać w swoim zakątku lasu na to, aby ludzie przychodzili do nas, a wychodzić im naprzeciw. Jaki mądry ten Kubuś.

„Zadziwia mnie to, że…” – zwierzyłam się ostatnio komuś. „A mnie zadziwia, że Ciebie to dziwi” – usłyszałam. I o to chodzi, żeby nas różne rzeczy dziwiły, ale żeby dziwiły. Bo jak dojdziemy do punktu, że nic nas nie dziwi, to płasko i nijak. Na szczęście ona nam nie pozwoli się nie dziwić. Z zazdrością i tęsknotą patrzy na nią niejeden dorosły, który wyrósł z butów, ubrań, zabawek i przy okazji wyrósł z niej. Zostawił gdzieś na trzepaku. Ten dorosły, którego paraliżuje lęk przed oceną, który musi wszystko wiedzieć, który zakochany jest w liczbach, który nie daje sobie i innym prawa do błędu. Ten dorosły z „Małego Księcia”, który jeśli opowiadasz mu o nowym przyjacielu, nie zapyta o to „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?”, za to zapyta „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?.” Po to, żeby może włożyć tego przyjaciela w szufladkę. Ona nie pozwoliłaby na to! Ona uczy patrzeć inaczej. Czuć i myśleć inaczej.

Kto to taki? To ciekawość.

Ona daje kopa do tego, żeby wejść na pierwszy stopień schodów, które prowadzą nie-do-końca-wiadomo-gdzie. Pierwszy stopień do piekła? A może do nieba? Do wyjątkowych odkryć. Do szukania sposobów, aby połączyć kropki emocji, słów, doświadczeń. Wreszcie do kontaktu ze światem i z ludźmi. Bliskiego, fizycznego, prawdziwego. Chociaż jest też wymagająca i podążanie za nią wymaga tego, żeby z czegoś zrezygnować. Z różnych rzeczy, z komfortu, wygody, ciepłych kapci. Bo czy można zjeść ciastko i mieć ciastko? Pewnie można oszukiwać samych siebie i innych. Wypierać, racjonalizować. Ave, EGO! I jasne, że ciekawość to nie wszystko, ale wszystko bez podążania za ciekawością to… Dokończ sam. Ja bym dosadnie to nazwała.

A czego Ty jesteś ciekawy? Zaprosiłeś ją do siebie? A może nie chcesz. I jeszcze jedno, nieproszona nie przyjdzie.

5 komentarzy

  1. Dziękuję za podzielenie się swoimi obserwacjami i dobre słowo. Tak, dzieci mają w sobie autentyczną ciekawość, prawdziwą po szpik kości. Możemy się od nich uczyć 🙂 I przyłączam się do Twoich życzeń 🙂

  2. Na szczęście jesteśmy pełni barwników i myślę, że na tym polega magia człowieka. Na tym że jest tak wielowymiarowy. Pytanie córeczek bezbłędne 🙂 A o tych oczywistościach tak często zapominamy. Cieszę się, że mogę innym (i sobie) o nich przypominać 🙂

  3. Piękny wpis, taki autentyczny, na czasie, potrzebny.
    Dorośli czasami boją się przyznać, że są ciekawi, bo mylą to z niewiedzą, zwyczajnie się wstydzą.
    Dzieci są szczere i ciekawe w każdej chwili i na każdym kroku dzięki czemu odkrywają i poznają świat, czego możemy im zazdrościć.
    Życzę wszystkim odważności w byciu ciekawskim(nie mylić ze wścibskim) 🙂

  4. „Jakiego koloru byłby człowiek, gdyby nie miał barwników?”- pytanie z wieczornych plotek z Corciami 🙂 Dorośli łatwo zapominaja, jak być ciekawym… albo mylą to z byciem wścibskim. Bogusia super, że o tym napisałaś 🙂 Często o oczywistosciach musi nam ktoś przypomnieć 🙂

  5. Projektując algorytm sztucznej inteligencji ciekawość byłaby zmienną mówiącą o tym, jak często wybieram znaną sprawdzoną ścieżkę prowadzącą do najwyższej nagrody a jak często eksploruje nieznane w nadziei znalezienia nowych lepszych ścieżek. Przy takim bardziej precyzyjnym ujęciu ciekawość idzie w parze ze słomianym zapałem – wszystkiego jestem ciekaw, ale nie starcza mi wytrwałości do podążania trudniejszą ścieżką. No i jak zwykle dochodzimy do kompromisu/dostosowywania się do bieżącej sytuacji…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to Top