Grasz w żółte?

Nie wiem, jak kolor lubi wstyd. Ale dobrze wiem, jaki kolor lubią zazdrość i zawiść. Skąd wiem? Bo widzę, jak wokół niektórych ludzi jest jakoś tak żółto. Od żółci. Ta razi w oczy, aż boli. Trudny to kolor. Ja sama żółtego nigdy specjalnie nie lubiłam.

Zazdrość, jak każde uczucie, jest potrzebna i ważna. Pozwala nam zorientować się w świecie. Pomaga zdefiniować to, czego nam brakuje, czego pragniemy, a czego nie mamy. Daje kopa. Dzięki niej wytężamy szare komórki, a mięśnie zmuszamy do pracy. Tylko jak na etykiecie z lekarstwem należy ją stosować z umiarem. W nadmiarze – jak wszystko – szkodzi życiu i zdrowiu. I wtedy ma niszczycielską moc. Bo zazdrości blisko do zawiści, i nienawiści. A te mają obłęd w oczach, zadają ból, cieszą się z porażki drugiej osoby. „Nie lubię go, jak bardzo go nie lubię, a niech mu noga się podwinie! Niech upadnie, niech go zaboli!” – myśli sobie ktoś pochłonięty zawiścią. Są tacy, którzy skaczą pod sufit, słysząc o czyjejś porażce. Czerpiąc z tego frajdę. Są tacy, dla których zaakceptowanie sukcesu drugiej osoby jest poza ich zasięgiem. Nie mogą tego przełknąć, więc próbują ten sukces rozmiałczyć, rozpuścić, bo może wtedy okaże się bardziej zjadliwy? Szczególnie jeśli ktoś odnosi sukces w obszarze dla nich ważnym, w którym sami głodni są laurów. „Patrzeć bez zawiści, jak inni osiągają sukcesy, do których samemu się dąży, to wielkość.” Niestety niektórzy nie potrafią tak patrzeć i starają się reperować to, co i tak nie działa – kulejące poczucie własnej wartości, które podkolorowuje obraz, żeby za blado nie było. Często z uporem maniaka, z całej palety barw stawia… na żółty. I wtedy żółć zaczyna się lać strumieniami. Zastanawiam się, co za dramat rozgrywa się w głowach tych, którzy ten żółty tak lubią? Bo myślę, że się rozgrywa. A przy okazji w ich otoczeniu, często wśród bliskich. Potworną siłę rażenia ma ta zawiść.

Zazdrościmy odwagi, urody, pieniędzy, pozycji, talentów. Słowem wszystkiego tego czego sami nie mamy. I o ile nas to mobilizuje do zmiany – siebie (!) – nie innych, to w porządku. Przegrywam zawody po raz piąty. Halo? Może zacznę więcej trenować? Może kondycja szwankuje? Albo może technika nie ta? Może podpatrzę co robi ten, kto wygrywa i spróbuję nauczyć się czegoś nowego? A może przerzucę się na pływanie, bo to jest moje prawdziwe powołanie? Znacznie częściej wybieramy drogę na skróty, tani hejt. Brakuje nam odwagi i gotowości do wytężonej pracy. Wypisujemy lub wygłaszamy komentarze o tym, że ktoś jest „taki – owaki”, podszyte zazdrością. Krzywdzimy. A różną mamy skórę. Na szczęście możemy zadbać, by stawała się grubsza. Ktoś powiedział mi kiedyś: „Wyobraź sobie, że dostajesz od kogoś prezent i nie przyjmujesz go. To do kogo on należy? No chyba nie do Ciebie, prawda?”. A może spróbować tak podchodzić do życia? Wiem że, łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Ale trudniej, nie znaczy przecież niemożliwe.

Oczywiście za nic w świecie nie przyznamy się do tego, że kipi w nas od zazdrości czy zawiści. To trudne przed samym sobą, nie mówiąc już o tym, by przyznać się przed innymi. Śpimy więc spokojnie. Bo nasze ego, które jak na smyczy nas prowadzi, zawsze znajdzie dla nas najlepsze wytłumaczenie.

Dbajmy o siebie i innych. Szanujmy siebie i innych. Tak żeby nas żółć nie trawiła. Jest dużo innych kolorów na tym świecie.

2 komentarze

  1. Nadanie koloru żółtego do zazdrości to naprawdę fantastyczny pomysł.
    Z cechami takimi jak pycha, zazdrość, fałszywa pokora czy egocentryzm spotykam się na co dzień; w pracy, w autobusie, na ulicy, dosłownie wszędzie. I muszę przyznać, że nadal posiadam te ciemne cechy, które ściśle związane są z objawem mojego uzależnienia. Mimo tego, z całym zaangażowaniem pracuję aby się tego pozbyć i uczę się tłamszenia tychże nikczemnych cech.
    Wiele razy rozmawiałem z terapeutami, iż nie tylko osoby uzależnione powinny przechodzić terapię ; spora grupka osób mimo braku uzależnień zachowuje się jakby je miała, nawet niektórzy nie zauważają, że robią źle: terapia pokazuje, a nawet więcej- uczy jak sobie z tym radzić.

    Cieszę się, że mogłem trafić na Twój blog.

  2. A ja żółty lubię. Mimo,że już nie modny,nie wypada mieć żółtych ścian, żółty samochód to obciach itd. Ale najpierw musiałam polubić siebie żeby zaakceptować fakt że żółty jest moim twarzowym kolorem, że lubię jak mnie rozświetla.
    Lubię też czasem zazdrość że ktoś gdzieś jest w fajnym miejscu- bo to mnie motywuje żeby też zorganizować swoje życie i tam pojechać. Taki „pozytywny” odłam zazdrości.
    Chciałabym oduczyć się zawiści wyplewić ją ze swojego koszyka emocji, bo rani mnie podwójnie: raz zabierając energię na jej przeżycie a drugi kiedy mam wyrzuty sumienia, że się w ogóle pojawiła- szczególnie do najbliższych.
    Cudowny przykład z tym prezentem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to Top