Na biegunach

Albo dobry, albo zły. Albo kompetentny, albo beznadziejny. Albo ja mam rację, albo Ty. Używamy bezkompromisowego, dychotomicznego języka „albo-albo”. To taki język z rysem borderline. Taki, który operuje na ekstremach. Jest w nim jakaś sztywność. To tak jak byśmy siedzieli na przeciwnych końcach huśtawki, połączeni deską. I bujali się. Albo góra albo dół. Możemy inaczej. Spróbować zrównoważyć huśtawkę, tak abyśmy mogli razem znaleźć się na środku. Złapanie balansu wymaga innych umiejętności niż siły. Bardziej pewnej finezji w tym, żeby uważniać, akceptować, nawet nie zgadzając się z kimś, lub po prostu po ludzku kogoś nie lubiąc. Ważne, aby przejść od „albo-albo” do „zarówno-jak i”. Niby drobny zabieg stylistyczny, a ma ultra wpływ. Ta zmiana zaczyna się od przemeblowania we własnej głowie. Dzięki niej zmienia się jakość. Naszego życia i relacji z innymi. Bo w życiu pomaga dyscyplina, ale elastyczna i spontaniczna, nie ta sztywna, która działa w trybie „albo-albo”.

Bujamy się na biegunach. Czasem brakuje nam cierpliwości, siły, empatii, a czasem nie potrafimy inaczej, bo naszym wyuczonym schematem jest myślenie i działanie w kategoriach „albo-albo”. To strategia zapożyczona z dziecięcego świata. I mimo że stajemy się pełnoletni, wyrośliśmy ze spodenek lub sukienki, to po drodze nie wyrośliśmy z dziecięcego języka. Dzieci komunikują się raczej w mało dojrzały sposób, są bardzo emocjonalne, tupią nóżką, albo wóz albo przewóz. Albo cukierek, albo histeria. Niektórym taki styl primadonny zostaje. W relacjach, z sobą samym i z innymi. Szalenie trudno tak funkcjonować. Warto umieć zejść z biegunów i poszukać balansu.

Bywa, że towarzyszą nam dylematy, które polegają na rozstrzygnięciu kto ma rację, a kto jest w błędzie, ilekroć dochodzi do różnicy zdań lub konfrontacji. Mamy potrzebę potwierdzenia stanowiska jednej ze strony (często swojego oczywiście) jako absolutnie prawdziwego i wykluczamy prawdziwość przeciwstawnego punktu widzenia. A co gdyby spojrzeć na to w taki sposób, że rację mają obie strony (albo żadna)? A co gdyby poszukać w tej konfrontacji przestrzeni na myślenie: „Ja jestem w porządku i ty jesteś w porządku”? Jesteśmy przywiązani do swoich racji, niektórzy na śmierć nawet, nie potrafiąc przyznać się do tego, że tej racji nieraz nie mają. Nie mogą przejść im przez gardło dwa słowa: „Masz rację”, które zawsze brzmią dobrze. A przecież bardziej opłaca się komunikacja typu push, nie pull. Więcej osiągniemy, jeśli będziemy kogoś angażować, niż kiedy będziemy forsować na siłę swoją rację, chcąc za wszelkę cenę postawić własną kropkę nad i, no chyba że jest to kropka w formule „zarówno-jak i”. Zresztą, nieraz lepiej mieć relację, niż rację.

Może czasem strategia „albo-albo” jest użyteczna. Myślę jednak, że częściej niż rzadziej, przynosi opłakane skutki. Bo sztywne trzymanie się któregokolwiek z biegunów prowadzi do napięcia i polaryzacji. Oddalamy się od drugiej osoby o lata świetlne. Operując na ekstremach, wyrządzamy też krzywdę sobie samym. Niby upraszczamy sobie świat, a tak naprawdę blokujemy sobie dostęp to jego doświadczania. Całą mocą emocji. Odbieramy sobie szansę na to, żeby widzieć. Całą mocą oczu. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana niż czarno-biała. A już na pewno jest iluzoryczna. „Nie ma rzeczywistości samej w sobie, są tylko obrazy widziane z różnych perspektyw”, powiedział Einstein. Ja widzę coś, czego nie widzisz Ty. Ty widzisz inaczej niż ja. Jeśli tylko mamy dostęp to tego, co widzi każdy z nas, razem widzimy więcej. Kluczem do sukcesu jest synteza naszych perspektyw.

Spotkaniem wszystko się zaczyna. Jeśli „albo-albo” narafi na „zarówno-jak i”, ma szansę się zmienić. Poszerzyć swoje pole widzenia. Widziałam takie zmiany.

A Tobie gdzie bliżej? Do „albo-albo” czy „zarówno-jak i”? Co wybierasz?

2 komentarze

  1. Ja sądzę, że „albo-albo” i „zarówno-jak i” tworzą continuum. Na jednym końcu jest samotność, bo tylko będąc samemu masz zawsze rację albo straszliwie błądzisz i nie ma nikogo, kto by Cię z błędu wyprowadził ;). Na drugim skraju jest ciężka praca kompromisu, czasem nawet paraliż niemożności podjęcia decyzji w świetle logicznie nierozwiązywalnego konfliktu wartości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to Top