Poruszam się. Naprzód.

„Uwierz w to, że możesz wszystko”, „Jesteś zwycięzcą!”. Akurat. Włożyłabym to między bajki. Niskich lotów to autoafirmacje. W moim poczuciu. Ten świat jest dużo bardziej skomplikowany i złożony, a my czarodziejami nie jesteśmy. Z pustego i Salomon nie naleje, a gdy nie mam cięższego sprzętu, to głową muru nie przebiję. Co najwyżej wstrząs mózgu sobie zafunduję. I mantra „mogę wszystko” nie pomoże. Może głową muru nie przebijesz, ale na pewno możesz jakieś cegły poluzować. Jak to zrobić?

Po pierwsze, zauważ, że bijesz głową w mur.

Głowę masz jedną, szkoda jej.

Po drugie, przemów sobie do rozumu, a dokładnie do swojej potrzeby kontroli.

Możesz to, co możesz, na pewno nie wszystko. Jeśli myślisz, że wszystko, to może zaboleć w różnych miejscach. Zaboleć poczucie własnej wartości i skuteczności, kiedy plan rozsypie się jak domek z kart albo aspiracje szlag trafi. Po co narażać się na taki ostry ból? I myślę, że nie chodzi o to, żeby sobie odpuszczać. Chociaż być może czasem właśnie o to chodzi. Wszystko zależy. A więc, o co chodzi? O to, aby przyjrzeć się swojej potrzebie kontroli. Mamy z nią różnie. Nieraz ciągnie nas na smyczy. Jeśli tak, to warto ją oswajać, żeby ona nie miała nas, a my ją, tyle że z umiarem, ze wszystkimi wyjątkami. Bo czy mrzonką nie jest kontrola ludzi? Przekonanie, że jesteśmy w stanie kontrolować innych ludzi i rzeczywistość wokół nas to iluzja. Dużo w nim dziecięcej życzeniowości. Nadzieja, że będziemy sterować rzeczywistością jest złudna, bo… NIC nie zdarzy się na pewno. Nie ma algorytmu na zaprogramowanie innych – ludzie działają, bo mają swoje powody, nie dlatego, że my czegoś chcemy. Możesz zaprogramować siebie co najwyżej, zadbać o swoją energię i samodyscyplinę, o to, aby mądrze wybierać, nie na automatycznym pilocie, a sterując ręcznie, wreszcie o to, aby ruszać się, do przodu, nie chybotać się w miejscu albo ruszać się wspak jak rak.

Po trzecie, stawiaj sobie cele inteligentne emocjonalnie.

Niech będą to cele ważne dla Ciebie. Bez nadmiarowego patosu, że możesz wszystko! Z takimi celami jakoś raźniej i żwawiej. Z nimi kolorytu życie nabiera. Unikaj pułapek, w które wpadniesz formułując cele abstrakcyjne, nierealne, niezależne od Ciebie, albo cudze, nie Twoje. Jeśli o to zadbasz, będziesz graczem, nie pionkiem. Tym rozgrywającym karty, a nie marionetką w rękach losu, zdaną na łaskę humorów, zachcianek, impulsów innych i świata. I wtedy będziesz robić co trzeba i kiedy trzeba. Czerpiąc z tego radość. Tylko pamiętaj, nie od razu Rzym zbudowano. Zacznij od ułożenia kilku kamieni. Albo inaczej, od wyważenia kilku cegieł w murze. Nie wszystko naraz. Mur też rozbieraj ostrożnie, po cegiełce.

Wszystko fajnie, a co gdy nam się nie chce albo przestaje chcieć? „Kiedyś mi się chciało, bardzo…”, „Żeby mi sie chciało, jak mi się nie chce!” – brzmi znajomo? Jedni mówią o tym głośno, inni szeptem. „Weź się w garść!” nie działa. Kiedy słyszysz „Jak się czujesz?” włos na głowie się jeży. Czasami nam się nie chce. Ludzkie to bardzo. Maszynami nie jesteśmy. Może czasem, jednak mimo wszystko z naciskiem na CZASEM, warto dać sobie dyspensę na „niechcenie”.  Nie być dla siebie za surowym i wrzucić na luz. Nakryć się kołdrą po czubek nosa i przyjrzeć się powodom, dla których nam się nie chce. Rozłożyć to „niechcenie” na czynniki pierwsze. Trochę z nim pobyć, w ciszy albo przy kawie z bliskimi. Po to, żeby poszukać powodów, dla których znów zechce się nam chcieć. Bo to przyjemny stan. Tak myślę. Lepiej nam, kiedy nam się chce. I nijak dla nas samych i dla otoczenia jeśli „nie chce mi się” staje się naszą drugą skórą, alter ego, kiedy działamy w  trybie „wszystko mi jedno” i snujemy się bez celu na hamulcu ręcznym. Może wszystkiego nie możesz, ale na pewno możesz wybierać pomiędzy jednym a drugim stanem. Co Ty wybierasz?

„Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód” – powiedział Einstein. Czasem pod górkę, czasem z górki, ale poruszać się. Naprzód. Z luzem, wdziękiem i dystansem. To jedziemy, prawda? W ważnym dla każdego z nas kierunku. Może po drodze gdzieś się spotkamy?

2 komentarze

  1. Pokora…zapomniane słowo..a z dobrze pojętą pewnością siebie, to moim zdaniem,piękny duet.. który nie pozwoli bez sensu bic głową w mur, a jednocześnie, jak wspomniałaś w artykule, będzie kazał iść ciągle do przodu..

  2. Mnie zainspirował ostatnio podział celów na: nierealne, wymagające i trywialne. Nierealne są stratą czasu i energii, podkopują poczucie wartości, bo nic nie wychodzi. Trywialne to nuda, marazm i również podkopywanie wiary w siebie, że można coś więcej. Wymagające są osiągalne z dużym wysiłkiem, dają poczucie sprawczości i satysfakcji. Człowiek jest na właściwym miejscu a nie marnuje się. Takich godnych celów wszystkim życzę :).

Skomentuj Maciek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to Top