Schowani w szufladkach

Jaś pracował w warsztacie z tatą. Przypadkowo wysypał na podłogę gwoździe. W poczuciu winy spojrzał na tatę, mówiąc „Rany, ale ze mnie niezdara! Zawsze to samo!”. „Synku, nie to mówimy, gdy wysypiemy gwoździe”. Jaś spojrzał na tatę i zapytał „A co mówimy?”. Tata odpowiedział „Upuściłem gwoździe – zaraz je pozbieram”. Chłopiec otworzył szeroko oczy i zapytał „Tak po prostu, tato?”. „Tak po prostu”, powiedział uśmiechając się tata. Co zrobił Jaś? Włożył SIEBIE do szufladki. Co zrobił tata? Pospieszył go wyjąć.

Szufladek mamy bez liku w głowie. Całe labirynty. Gęsto upakowane. Różne historie mają, jedne na klucz zamknięte, inne lekko uchylone. Kto w nich siedzi?

Siedzisz w szufladkach TY. 

Każdego dnia wypowiadamy do siebie wiele słów. Produkujemy się. Na głos, ale też  po cichu, w myślach komentując to, co się dzieje, stawiając sobie pytania i na nie odpowiadając. Zawsze ze sobą „jakoś” rozmawiamy. Bywa, że mówimy sobie, że jesteśmy ok, że mamy prawo do błędów, bywa, że wmawiamy sobie, że jesteśmy młodym bogiem, tudzież boginią. Bywa też i tak, że w zakamarkach duszy dramaty się rozgrywają. Nasza mantra nie służy naszemu poczuciu wartości. Jeśli powtarzamy z uporem maniaka te same teksty, to one zapisują się na taśmie. Każdy ma taką swoją wewnętrzną taśmę, na której rejestruje pewne teksty o sobie, o innych, o świecie. I z niej też lecą kawałki w formie etykiet „Taki już jestem”. Ćmią w tle. Im dłużej tak ćmią, tym bardziej zaczynamy w nie wierzyć niczym w jakieś prawdy objawione. A co Ty na to, żeby zadbać o jakość tych kawałków? Żeby nie były głodne. Słowa, które do siebie kierujesz nie są neutralne, nigdy.

Historie szufladek, w które siebie wkładamy, są różne i bardzo długie nieraz. Inni nas uczą, że jacyś jesteśmy. Jeśli słyszę, że nie jestem wystarczająco dobry, błyskotliwy, ładny, że zawsze coś robię nie tak, to rejestruję to na swojej na taśmie. Jeśli w kółko słyszę, że jestem super, wyjątkowy i lepszy niż inni, chłonę to. Tak na marginesie, drogi rodzicu, jeśli chcesz rozbudzać w dziecku nastawienie na rozwój, to wystrzegaj się takich szufladek jak: „Jaki piękny rysunek, jaki Ty zdolny jesteś!”. Może lepiej spróbuj: „Widzę, że dużo cierpliwości i zaangażowania wymagała od Ciebie ta praca. Ciekawie  dobrałeś kolory. Podoba mi się… skąd taki wybór kolorów?”. Co Ty na to?

ON, ONA, ONI w szufladkach są schowani.

Ferujemy wyroki, że on jest „jakiś”. Wkładamy innych do szufladek „głupi”, „nieodpowiedzialny”, „irytujący”, „słaby”. Wyrok zapadł. Jeśli już wydałem wyrok, to poszukuję uzasadnienia dla tego wyroku. Poszukuję ochoczo dowodów potwierdzających moją teorię na temat drugiej osoby. Przecież chcę myśleć o sobie, że jestem racjonalny i logiczny.

Wpychamy Kowalskiego do szufladki, bo raz nam na odcisk nadepnął, i bolało. No cóż, pomógł sam sobie do niej wejść.

Wrzucamy kogoś do szufladki, bo nas „ostrzeżono” przed kimś. Powiedziano nam, że „z tym to nie da się pracować”,  „nic dobrego po nim nie możesz się spodziewać”, „jej nie ufaj”, „uważaj, źle mu z oczu patrzy”.

Czy szufladkowanie nie jest drogą na skróty? Drogą, która prowadzi na manowce? Czy nie odbieram sobie szansy na to, żeby widzieć ostrzej, szerzej i wyraźniej? Czy nie krzywdzę przy tym siebie i innych? Kiedy wciskamy się do szufladki z napisem „taki już jestem”, miejmy pewność, że nigdy z niej nie wyjdziemy. Kiedy kogoś wkładamy do jakiejś szufladki, to odbieramy sobie szansę na zauważenie, że może on chciałby i próbuje z niej wyjść… i nie może, bo zamknęliśmy ją. Może więc spróbować i wybijać sobie z głowy różne szufladki, dla własnego dobra. No cóż, tak łatwo się wybić nie dadzą. Zacznij od trenowania umiejętności obserwacji. Szufladki nie cierpią obserwacji. Razem ze sobą nie są w stanie być. Albo szufladka, albo obserwacja. Co wybierasz? Widziałam ludzi, którzy pracowali nad otwieraniem szufladek i dochodzili do punktu „To ja już nic nie wiem!”, bo kiedy szufladki uchylili, wiele znaków zapytania się pojawiło. Z szufladkami było przewidywalnie, bezpiecznie, a bez nich wyruszali w nieznane. Myślę, że warto odbyć tę podróż.

Gdybym wkładała ludzi do szufladek,  wiele wartościowych relacji przeszłoby obok mnie. Gdybym wkładała ludzi do szufladek, trudno byłoby mi szukać w innych tego, co w nich dobre, wartościowe. „On się nie zmieni, on taki jest!”, usłyszałam nieraz. Gdybym nie wierzyła, że ludzie mogą zmieniać swoje zachowania, nastawienia, myślenie, nie mogłabym pracować z ludźmi.

A jak Ty masz? Ilu Kowalskich masz w swoich szufladkach zamkniętych na klucz? Może im ciasno, może się duszą? A może wpuścić do tych szuflad trochę tlenu? Ciekawe w ilu szufladkach Ty siedzisz? W głowach innych. I jak Tobie z tym, wygodnie?

One Response

  1. Szufladki, etykiety to tylko narzędzia mózgu na ogól przydatne, ale mające również swoje minusy. Ewolucja udowodniła ich skuteczność, dzięki szufladkom uczę się na błędach, nie tracę energii i czasu na każdorazowe podjęcie decyzji itp. Jeśli jednak trzymam się ich zbyt sztywno, to mogę przekreślić osoby lub rzeczy, które się pomyliły, zrobiły coś nieświadomie, w międzyczasie się zmieniły itd. Optymalny sposób postępowania podsuwa matematyka i teoria gier: jeżeli druga osoba współpracuje, to ty również współpracuj, jeżeli cię oszukuje, to nie współpracuj, ALE jeżeli wróci do współpracy to dalej współpracuj. Taka strategia jest optymalna dla wszystkich uczestników gry. W obecnym galopującym świecie nie sztuką jest się już nauczyć, ale oduczyć gdy trzeba.

Skomentuj Maciek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to Top