Spotkaniem się zaczyna

Wierzę, że spotkaniem wszystko się zaczyna. Spotkaniem różnych światów. Spotkaniem różnych historii i narracji. Dając sobie szansę na to, aby zaciekawić się tą innością, wpisanymi w nią kontrastami, możesz dostrzec wiele wymiarów, nieoczywistych na pierwszy rzut oka. Ale możesz też z łatwością to przegapić. Kiedy spotykasz na swojej drodze drugiego człowieka, dostajesz od losu prezent. Możesz go rozpakować z ciekawością, ale możesz też wyrzucić do kosza, nie zaglądając nawet do środka, bo papier wygląda na tandetny. Wszystko możesz. Co wybierasz? Wierzę, że prezenty warto rozpakowywać. Jeśli już dostałam ten prezent od losu, to może nie bez powodu? Może tak, a może nie. Jeśli nie otworzę, to się nie dowiem.
W relacji z innymi nieustannie wymieniamy się gestami, energią, emocjami. Pełnymi łagodności lub wrogości spojrzeniami, dobrymi lub raniącymi słowami. Haczymy się o siebie. Zachodzi jakaś reakcja. W międzyczasie, między wierszami, między słowami a ciszą budujemy relacje lub je koncertowo psujemy. Z wieloma osobami jesteśmy blisko fizycznie, z pojedynczymi, o ile w ogóle doświadczamy takiego luksusu, budujemy intymne relacje, których bazą są energia i uważność drugiego człowieka. Uważność na nas, na całą naszą wielkość i małość, siłę i kruchość. Z wieloma osobami tańczymy w chocholim tańcu. Poruszamy się w rytm kurtuazyjnej wymiany głasków, podpierając się o protezy relacji, które pozwalają nam poruszać się. Koślawo wprawdzie, ale zawsze jakoś. Z pojedynczymi osobami tańczymy tango, do którego trzeba dwojga. Dwojga osób troszczących się z pasją o siebie, będących blisko, a niezlewających się ze sobą. Jaki to luksus mieć takie osoby obok. Osoby, które wierzą w Ciebie w chwilach, w których Ty sam w siebie nie wierzysz. Luksus przez duże L. Głęboko wierzę, że w takiej zdrowej i silnej relacji jest magia. Coś, co trudno nazwać, coś nieuchwytnego. W tej przestrzeni dzieją się magiczne rzeczy. W przenikaniu się światów, osobowości, przekonań.
Mamy swoje światy. Niektórzy szczelnie chronią swoje światy przed innymi, przed ich wzrokiem, tak aby inni nie byli za blisko, aby przypadkiem nie zobaczyli, że król jest nagi. Stają się arcyostrożni w mówieniu o sobie, swoich emocjach i potrzebach. Osiągają w tym mistrzostwo, nie dając sobie szansy na wchodzenie w relacje z innymi. Może czasem dlatego, że ciąży im bagaż, w którym spakowane są doświadczenia z dzieciństwa i z osobami dla nich ważnymi. Pod jego wpływem niektórzy deprecjonują wartość relacji, zaprzeczając, że jakiekolwiek relacje są dla nich ważne. Bojąc się zranienia, idą za radą liska z „Małego Księcia”, który powiedział, że „oswojenie wiąże się z ryzykiem bycia zranionym”. W kontakcie z drugim człowiekiem zakrywają się maskami, pod którymi kipi. Nie pozwalają sobie na bliskość. I tak tkwią w stanie zamrożenia przez lata, usztywnieni w ciele i umyśle, w swojej perfekcyjnie polerowanej zbroi. Zbroja może i lśni, ale ciąży okrutnie, uciska klatkę piersiową, sprawia, że oddech spłyca się. Oddech staje się szarpany, a twarz tak naciągnięta, że aż nieruchoma. Gdy to napięcie maleje, twarz zmienia się. To widać gołym okiem.
Po co zrzucać maskę i zbroję? Żeby oddychać pełną piersią. Żeby być z drugim człowiekiem w relacji i dać sobie szansę na doświadczenie spotkania dwóch osobowości, Twojej osobistej i tej drugiego człowieka, które to spotkanie, jak powiedział Jung, może być „jak kontakt dwóch substancji chemicznych, jeśli jest jakaś reakcja, obie są transformowane.” Tyle że najpierw potrzeba zaryzykować, i spotkać się.
Ludzie rozwijają się w relacjach, nie solo. Tylko najpierw potrzebują dać sobie na to szansę.
Wiele szans tracimy przez naszą próżność, ego, kompleksy. Takie silne, rozwojowe relacje, o których piszesz, Bogusiu, to skarb, nie ma większego. Dziękuję za to, że o tym przypominasz tak pięknie.
Tak, to skarb, którego warto szukać. A jak już go znajdziemy, to troszyć się o niego. Życzę Tobie, Ewelino, takich skarbów w relacjach 🙂
Jak zawsze – inspirujesz do bycia „tu i teraz” z ludźmi i samym sobą.
Pięknie napisane ❤️